It's past

It's past
It's past

sobota, 4 stycznia 2014

Część 4 Harry

Jedna myśl cały czas tkwiła mi w głowie-co się stało zeszłej nocy? Bez namysłu wyszłam z pokoju a następnie zeszłam po schodach. Na samym dole po lewej stronie była kuchnia w której stał Harry. Przekroczyłam próg, chłopak od razu mnie zobaczył podszedł do mnie i pocałował w czubek głowy.
-dzień dobry kochanie- powiedział, był chyba bardzo szczęśliwy
-Kochanie? Co ja tutaj robię? Czy my wczoraj... no wiesz...- nie wiem czy chciałam znać odpowiedź.
-Tak kochanie, wczoraj uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie- zakryłam usta ręką. Nie mogłam w to uwierzyć. Poczułam na moim policzku łzy robiące wąską ścieżkę.- nie płacz przecież żartuję- wtedy zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Nie na widzę cię! Jesteś pieprzonym dupkiem-wybiegłam z kuchni. Po chwili byłam już w pokoju Harrego położyłam się na łóżku i schowałam głowę w poduszę. Kątem oka zobaczyłam, że na krześle leżą moje ubrania szybko je wzięłam i ubrałam. Wyszłam z pokoju, przyśpieszyłam kroki już prawie biegnąc do drzwi zakładałam buty. Zdziwiłam się, że nie próbował mnie zatrzymywać, chyba wiedział że nie zajdę daleko, nie wiedziałam którędy mam wrócić. Po 10 minutach wróciłam do jego domu a raczej willi, sądząc po jego aucie i miejscu gdzie mieszka jest bogaty. Gdy weszłam do środka Harry był w ogromnym salonie
-Odwieź mnie- powiedziałam spokojnie
-Czemu?Źle ci tu jest?-zapytał pół żartem
-Masz mnie odwieść! Słyszysz?- tym razem byłam już wściekła, co on sobie myślał? Nie znam go i cholernie się boję.
-Dobrze, ale tylko pod jednym warunkiem, pójdziesz ze mną dzisiaj na imprezę- nie miałam chyba innego wyjścia
-Chodź- powiedziałam udając się co wyjścia. Czułam jego wzrok na sobie. W aucie cały czas siedzieliśmy w ciszy, kątem oka przyglądałam się mu. On to chyba zauważył. Zobaczyłam uśmiech na jego twarzy. Gdy byliśmy już pod domem z jego ust padło pytanie którego najmniej spodziewałam się w takim momencie
-Boisz się mnie?
-Co?- zapytałam zdziwiona
-Pytałem czy boisz się mnie- chyba na prawdę nie wiedział co odpowiem
-Nie wiem- gdy mu odpowiedziałam chciałam wysiąść jednak zapomniałam, że klamka od drzwi auta jest zepsuta i nie da się otworzyć od wewnątrz.
-Dlaczego?- ręce miał cały czas na kierownicy, nie patrzył się na mnie.Miałam nadzieję że nie wybuchnie agresją
-Nie wiem, może dlatego że zachowujesz się jakbym była kimś komu można zadawać ból, widzę czasami złość w twoich oczach tak jak wtedy gdy ten gość na imprezie tylko cię trącił ramieniem, a ty od razu zacisnąłeś pięści jakbyś chciał mu przywalić, w sposób jaki łapiesz mnie za nadgarstki czasem boli, a na dodatek widziałam kiedyś jak bijesz już ledwo żywego chłopaka- zielonooki ponownie odpalił auto, co on chciał zrobić?- gdzie jedziemy?! przecież miałam wysiąść- znowu zaczęłam się bać, nie wiedziałam co zamierza zrobić. Po kilku minutach znów zobaczyłam jego dom. Wyszedł z auta i obszedł je aby otworzyć mi drzwi.
-Chodź- złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka jego willi. Po zamknięciu drewnianych drzwi popchnął mnie na ścianę i pocałował,  nie stawiałam oporu, nie miałam już siły mu się stawiać. Jednak po chwili odwzajemniałam gest. Staliśmy tak cały czas się całując, jego ręka wylądowała na moim pośladku, nie odrywając ust wzięłam ją i położyłam trochę wyżej na biodrach.Niespodziewanie to on przerwał naszą czynność
-Nie chciałem cię straszyć ani sprawiać bólu, ale ty nie chciałaś w ogóle na mnie spojrzeć. Jesteś pierwszą dziewczyną która mi się przeciwstawiła- oparł swoje czoło o moje. Złapał mnie za rękę a nasze palce się splotły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz